Ks. Grzegorz Strzelczyk, Ćwiczenia z odwagi.Wędrując przez nasze lęki.

Jak oswoić Beboka i czy to w ogóle możliwe?

„…atawistyczne lęki nie znają przecież teologii zmartwychwstania. Pan Jezus zmartwychwstał stosunkowo niedawno-dwa tysiące lat temu, a opisywane mechanizmy sięgają ewolucyjnie dużo, dużo wcześniejszych czasów. Nic na temat zmartwychwstania nie wiedzą. Dlatego trzeba wobec nich świadomie sięgać do dobrej nowiny o zmartwychwstaniu, w obliczu lęku przed przemijaniem głosić ją najpierw sobie samemu”.

Kim jest człowiek odważny? Czy jest to ten, który się niczego nie boi? Czy człowiek odważny nie posiada w sobie lęku?

Intuicyjnie czujemy, że odpowiedź brzmi: „nie”. Po przeczytaniu „Ćwiczeń z odwagi” mogę śmiało napisać, że człowiek odważny to ten, który posługuje się swoim rozumem i wykorzystuje to cenne narzędzie, w sposób odpowiadający jego rzeczywistej funkcji. Jest nią odnajdywanie prawdy o Bogu, o nas samych i otaczającym nas świecie. Rozum gra tutaj pierwsze skrzypce, ale jest to rozum, który kocha. Prawdziwa miłość natomiast jest pełna ufności, nawet wtedy, kiedy została zraniona.

„Ćwiczenia z odwagi” są dobrze ustrukturyzowanym poradnikiem duchowym, można wracać do poszczególnych fragmentów i pochylać się nad zagadnieniami, które są dla nas bliższe w danym czasie. Co prawda, książkę czyta się bardzo szybko (u mnie to było kilka godzin), ale odniosłam wrażenie, że jej założenie jest takie,by móc do niej wracać. Przemawia choćby za tym to, że odwagę ćwiczy się całe życie. Poradnik ten, jest szczerą i przemyślaną próbą odpowiedzenia na pytania o to, jak się z lękiem mierzyć, ale też jak ten lęk przyjmować.

Fragment, o którym pewnie będę jeszcze długo myśleć, to analiza modlitwy Jezusa w Ogrójcu, właśnie z perspektywy lęku. Bardzo nieprzyjemne odczucie, nie omija ludzkiej natury Jezusa, On też się boi. Za to jego boskość wskazuje nam kierunek, że przez lęk się przechodzi i działa się wtedy,tak naprawdę wbrew ludzkiej naturze. Nie jest on przeszkodą, która należy ominąć, ale zaakceptować jego obecność i przez ten lęk przejść, z nadzieją i ufnością, że czeka nas po drugiej stronie coś lepszego. Już samodzielnie, kiedy myślałam o przechodzeniu przez własne lęki, uświadomiłam sobie, że w tak znanym fragmencie Psalmu 23 (Chociażbym chodził ciemną doliną,zła się nie ulęknę,bo Ty jesteś ze mną), nie ma tu absolutnie nic o tym, że Bóg pokazuje nam jak ominąć tę dolinę, przez nią trzeba przejść! Za to fundamentalnym faktem, o którym nie możemy w takim momencie zapomnieć, jest to, że nie jesteśmy tam sami. Bóg jest razem z nami, ale warto to sobie uświadomić. Świadomość obecności Boga w sytuacjach lękowych, jest bardzo dobrze opisana w jednym z pierwszych rozdziałów książki.

Książka Ks. Grzegorza Strzelczyka powstała na kanwie rekolekcji, skierowanych do seminarzystów na początku Wielkiego Postu 2021 roku. Treść rekolekcji została dostosowana do świeckiego odbiorcy, aczkolwiek nadal wyczuwa się, że pierwotnie, tekst miał być zwrócony do osób ze stanu duchownego. Piszę o tym dlatego, że chociaż w pierwszej chwili mogłoby się to wydawać wadą, to przeczytawszy książkę do końca, uznałam to za coś pożytecznego. Lektura ta, poza przeprowadzeniem nas przez analizę mechanizmów lękowych i metod do ich oswajania, pokazuje ludzką twarz kapłaństwa. Wszędzie są ludzie, a ludzie, z reguły w pewnych kwestiach są bardzo do siebie podobni. Jedna z myśli, która utkwiła w mojej głowie po lekturze, to świadomość, że my też możemy być tymi, którzy być może, nie boją się mniej, ale próbują na tyle ten swój lęk poznać i udobruchać, aby móc towarzyszyć komuś, kto w danym momencie lęka się bardziej niż my. Nawet wtedy, kiedy mogłoby się wydawać, że to ta druga osoba ma być silniejsza.

Czy warto zatem sięgnąć po najnowszą książkę Ks. Strzelczyka? Muszę przyznać, że postać autora nie była mi znana wcześniej. Słysząc nazwisko „Strzelczyk”, ani mnie to ziębiło, ani grzało. Pod tym względem, podeszłam do lektury zupełnie na chłodno, nie wiedząc do końca, czego mogą się spodziewać. Teraz myślę, że to jest mądra książka, napisana przez mądrego człowieka. Nie, nie ze wszystkim się zgadzam. To jednak są pojedyncze strony tekstu, które mogą wynikać z nieco innych poglądów na pewne sprawy. Ponadto nie jest to taka niezgoda, która każe mi się obrócić na pięcie i sobie pójść. Raczej powoduje lekki sprzeciw i chęć dopytania o pewne sprawy, które nie pokrywają się z tym, co czytałam w innych miejscach. Zresztą, czy o wartości książki miałoby świadczyć to, że czytelnik zgodzi się ze wszystkim, co napisał autor? Moim zdaniem dobra książka, to taka która zmusza nas do myślenia i zadawania kolejnych pytań. Podoba mi się styl wypowiedzi Ks. Strzelczyka. Piszę czasami o rzeczach naukowych, ale bez intelektualnego nadęcia. Autor szanuje naukę, zarazem dostrzegając to, jak może się ona pięknie łączyć z naszą wiarą. Jedno nie wyklucza drugiego. Duży plus za to, że ta pozycja jest napisana logicznie, a to często kuleje w literaturze poradnikowej.  

Jest jeszcze jedno pytanie, które pewnie część z was sobie zada. Czy ta książka przyniesie mi odrobinę pokoju w trudnym czasie. Tutaj nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć, bo to już kwestia indywidualnej wrażliwości. Jedno jest pewne, od lęku nie można uciekać.

Na końcu przytoczę historię z własnego doświadczenia. Będąc nastolatką, byłam w harcerstwie i chodziłam na obozy wędrowne. Na jednym z nich, atrakcją było zwiedzanie jaskiń, a raczej (jak dla mnie) przerażające przeczołganie się po mokrych i niekiedy bardzo wąskich skalnych korytarzach. Przez większość czasu nie korzystałam z tej „atrakcji” pozostając na zewnątrz, ale pozwoliłam sobie raz spróbować. Do dzisiaj pamiętam to, że jestem otoczona z każdej strony, przez nieprzyjazny i wilgotny kamień tego „dobrodziejstwa” natury. Nie byłam tam sama, za mną ktoś był i przede mną też. Nie było możliwości abym się cofnęła, musiałam przeczołgać się do przodu, inaczej bym po prostu tam została (pewnie by mnie wyciągnęli, ale dodaje dramatyzmu dla dobra przykładu) Musiałam, pomimo lęku, przejść ten korytarz, aby dostać się do większej jaskini, w której było nieco mniej klaustrofobicznie.  

Była to moja pierwsza i ostatnia próba zwiedzania polskich jaskiń. Za to wierzę w to, że wędrując przez nasze lęki, w towarzystwie tekstu Ks. Strzelczyka, można się naprawdę dużo nauczyć.

Ps. Dziękuję Wydawnictwu Znak za zaproponowanie mi współpracy i przesłanie egzemplarza wyżej opisanej książki do recenzji.

No Comments

Leave a Reply