Czy to początek końca Instagrama w Polsce?

Już kilkukrotnie próbowałam wrócić do regularnego pisania na blogu. Jak widać, z kiepskim skutkiem. Być może mój mózg, tak samo jak twój, stał się w mniejszym lub większym stopniu mózgiem rozpraszalnym. Dodajmy jeszcze fakt, że na blogach nie istnieje już natychmiastowa gratyfikacja w postaci malutkiego serduszka, komentarza czy lajka i bam! Nie chce się już pisać, tak jak kiedyś. Czy to źle? Powiedziałabym, że fatalnie. Ale jest ratunek.

Zdolność mózgu do adaptowania się jest neutralna pod względem wartości. Innymi słowy: mózg będzie się adaptował do naszych nawyków. A one mogą być dobre albo złe.

Powyższy cytat pochodzi z tego artykułu-bardzo polecam!

Nasz mózg okazał się neuroplastyczny. Właśnie dlatego rozpraszamy go na całego nieumiejętnie korzystając ze smartfona, ale też dlatego możemy na nowo, ćwiczyć naszą uwagę, jeżeli tylko zmienimy nasze cyfrowe nawyki.

Ale miało być o instagramie… Kiedy w 2012 roku Facebook vel Meta kupił młody startup zwany instagramem, za niebagatelną sumę miliarda dolarów, pojawiały się głosy zdziwienia. Cóż…raczkująca aplikacja która wtedy miała 30 mil użytkowników, obecnie ma ich zarejestrowanych 2 mld! Wśród tej rzeszy ludzi jesteś ty i jestem ja. Jest jeszcze ktoś. Nasz biedny mózg, który przez całą historię człowieka, podobno wcale nie uległ aż takim zmianom jakby to się mogło wydawać. W konsekwencji takie aplikacje jak instagram czy Facebook bazują na bardzo prymitywnych automatyzmach, które niejednokrotnie są na tyle silne, że aż trudno nie zerkać, trudno nie scrollować.

Zatem dlaczego mówię o końcu instagrama. Wyjaśnijmy sobie jedno. Do tego „końca” jeszcze daleko. Nadal gros osób będzie wykorzystywać instagrama w celach biznesowych, w celach dowartościowania własnej osoby czy poklepania po pleckach, przy byle cykniętym zdjęciu i złotej myśli, którą wymyśliliśmy na klozecie. Przepraszam za to porównanie, ale jest prawdą, że instagramowe posty nie są i nie będą nigdy tekstem, który stanowi większą wartość. To bardziej szkice, notatki zapisane na serwetce, czasami bardzo trafne, ale nadal to tylko notatki. Nie odkryłam tym zdaniem Ameryki. Sama prowadząc konto na ig czuję, że część obserwujących jest po ludzku znużona. Instagram stał się poniekąd dla nas bardzo przewidywalny. Tu kawa, tam herbata, obrazek z dzieckiem, kotem. Tam troszkę chłopskiej mądrości, jakiś przepis, piosenka i jeszcze trochę tekstu z karuzeli, która w pierwszym odczuciu jest taaaka edukacyjna. Ktoś może mi powiedzieć, że o to w tym chodzi-o łapanie momentów. Proszę Państwa- momentów życia nie łapię z telefonem dłoni.

Jest jeszcze druga strona instagrama- ta nowa, czyli reelsy. Och, naczekaliśmy się na nie w Polsce. W końcu się pojawiły, i co? Okazało się, że część mojego pokolenia (ludzi urodzonych w XX wieku) ich o zgrozo nie lubi! Coś pękło, sympatyczna dla niektórych aplikacja przestała być taka puchata. Stała się krzyczącym kolorowym, neonowym stworem, który nie może usiedzieć na miejscu. Nieustanny ruch, setki fragmentów piosenek zaczęły nie bawić a męczyć. Kakafonia dźwięków, tekstu i sylwetek, spowodowała, że część z nas zaczęła się zastanawiać nad tym, by to ustrojstwo po ludzku wyłączyć. Ilu z nas się na to zdecyduje i kiedy, tego nie wiem. Mam jednak takie wewnętrzne przeczucie, że tak właśnie się stanie.

Comments (1 080)

Leave a Reply